Dokończyć niedokończone




Mam taki zwyczaj, cierpliwie wypracowany i starannie podtrzymywany: nie zaczynam nowej rzeczy, póki nie skończę starej. 

Dotyczy to rzecz jasna rzeczy z jednej kategorii, przy czym kategorie definiuję na swój własny, mocno subiektywny, sposób. Np. szydełko, koraliki, czy haft należą do tej samej (nazwa robocza: "rękodzieło uprawiane przed telewizorem"), a papier do innej.

Zaletą takiego podejścia jest to, że entuzjazm dla nowego, planowanego projektu jest świetną motywacją, żeby skończyć poprzedni. Dzięki temu nie mam poutykanych to tu, to tam, niezliczonych niepokończonych robótek. Miałam tylko jedną, łypiącą na mnie ze scrap-szafy i uwierającą jak wyrzut sumienia, bo kiedyś, dawno temu, złamałam swoją zasadę. 

Jak dawno? Dość dawno...


Kilka tygodni temu wróciłam do papieru, rękodzielniczego blogowania i scrapbookingowych zakupów. Uznałam, że to dobry moment, żeby wrócić do tego albumu, bo jak nie teraz, to nie wiadomo kiedy.

Nie było łatwo, bo papier w stylu "gdzie ja miałam oczy" w dziwnych kolorach, z motywem zbyt frywolnych wróżek nie zachęcał a i wspomnienia z wycieczki już całkiem wyblakły.  Ale dałam radę!

Stron wyszło 16, niektóre zostawiłam w wersji sprzed lat, inne przerobiłam, ostatnie były jeszcze zupełnie puste. 






Na tylnej wewnętrznej okładce przykleiłam kieszonkę z tagiem, gdzie napisałam, dlaczego data na końcu albumu jest całkiem inna niż na początku: 


I teraz zaczynam kolejny scrapowy rok z czystym kontem.


Komentarze

  1. Podziwiam. Ja bym juz nigdy nie skonczyla (łypie namnie taki sprzed 3 lat) :) i podziwiam dodatkowo za ogarniecie tego papieru. Ale wtedy był szałowy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta... Jak to się człowiekowi z wiekiem gust zmienia. Byłam mloda, niedoświadczona i potrzebowalam papieru, a wybór był żaden. Jakiś czas temu papiery, których już nie chcę, oddałam doprzedszkola, ale ten się nawet do tego nie nadaje...

      Usuń

Prześlij komentarz