Strach przed pierwszą stroną


Kiedy zaczynałam ten journal, stronę tytułową zostawiłam sobie na później.
Nie wiązało się to jednak z tremą (o tym ostatnio opowiadała Kamila), tylko z tym, że tematy pierwszych wyzwań nie pasowały na taką stronę. W międzyczasie kolekcjonowałam różne napisy, które mogłabym na niej umieścić. Kiedy przyszło co do czego, okazało się, że początkowa koncepcja nie wyglądała na papierze tak jak w moim zamyśle. Dodałam trochę koloru, potem kolejny, wyszło paskudnie, więc zalepiłam to papierami i innymi rzeczami, które wpadły mi w ręce. Robiłam to do momentu, kiedy efekt wreszcie mi się spodobał. Na tym właśnie polega (mój) artjournaling.

Komentarze